
W Paryżu bliśmy z moją żona Dorotką 9 lat temu. Teraz nadludzkim wysiłkiem udało nam się zdobyć dość tanie bilety lotnicze, ale wcale nie taniej linii lotniczej Air France. Tanie linie proponowały znacznie wyższe ceny. Podobno to specyfika letnich lotów. Dwa bilety w obie strony kosztowały około 1300 zł. Sam lot nie bardzo różnił się od tego jaki wykonaliśmy w zeszłym roku do Pragi. Może w powrotnej drodze pilot był bardziej agresywny. Szybciej się wznosiliśmy i szybciej zniżaliśmy lot przy podejściu do lądowania w Warszawie. Prawdopodobnie z tanimi liniami nie wylądowalibyśmy na lotnisku Charlesa De Gaule'a oddalonego o 23 km od Paryża.

Różnica była jeszcze jedna. Dostaliśmy darmowe śniadanko, bardzo smaczne croissanty z ciasteczkami owocowymi. Kawa, i herbata. Obsługa taka sobie. Co ciekawe, zamawialiśmy bilety przez internet. Kupowanie biletów w ten sposób nie różni się wiele od kupowania biletów do kina. Mozna nawet wybrac miejsce do siedzenia. Na 24 godziny przed odlotem otrzymałem do skrzynki e-mailowej informację o możliwości wydrukowania biletu. Ok, wydrukowałem i byłem pewien, że na lotnisku dostane jakiś "prawdziwy" bilet. A tu miła niespodzianka. Kolejka do odprawy bagażowej dla osób, które kupiły bilety w "normalny" sposób była znacznie dłuższa niż dla tych, którzy mieli bilet w internetu. Przy stanowisku dla internetowców nie było nikogo. Dodatkowo okazało się, że mając tylko bagaż podróżny możemy udać się już do odprawy paszportowej. Bilet, który sobie sam wytdrukowałem okazał się jedynym biletem na przelot. Takie małe dobrodziejstwa nowej komunikacji. Zresztą tak samo było w drodze powrotnej. W kawiarence internetowej wydrukowaliśmy wazny bilet na powrót.

Z lotniska dojechaliśmy do Gare Du Nord kolejką RER. Niesttey musieliśmy potem jeszcze raz przeboleć strasznie wysoką opłate 8 euro za jeden bilet. Nie udało nam się znaleźć tańszego środka lokomocji, którym można dostac się do centrum. Zdaja się, że autobus nr 350 móglby nas zawieźć, zle nie mieliśmy czasu na eksperymenty. W kolejce za to moglem już wykonac pierwsze nagranie muzyczne. Wiązanke francusko-międzynarodową zaprezentował nam ten młody człowiek z akordeonem.

Metro to najważniejsza metoda poruszania się po Paryżu. Koszystaliśmy kilkakrotnie z autobusów, ale jednak Metro, które ma 14 linii jest niewatpliwie najsprawniejsze. Tylko raz zdarzyła się awaria zasilania. Bartek przeżył chwile grozy w podziemiach, gdy wyłączono światło i kolejka zatrzymała się na kilka minut.
W ciągu półtorej godziny dojechaliśmy do Hostelu Richard Lanoir (znaleziony przez serwis Hostel World), w którym właściwie tylko spaliśmy przez tych kilka dni. Hostel to taki hotel tylko o znacznie obniżonych standardach. Mieliśmy wynajęty pokój 3 x 3 metry z dużym podwójnym łóżkiem (nowy materac) i umywalką. Prysznic, bez którego nie poradzilibyśmy sobie na pewno, był pietro niżej i czynny tylko do północy. Ciepła woda jednak była zawsze.
Jedyną niedogodnościa naszego pokoju było tyko 96 schodków do pokonania przy każdym powrocie. 5 wysokie piętro. Pokój był w miate cichy i przytulny. Takie warunki zupełnie nam wystarczały. Dużą zaletą naszego miejsca nocowania było niewątpliwie położenie. Mogliśmy po wyjściu rano około 9, wrócić w połowie dnia (około 18), chwilę odpocząć i ponownie byliśmy w centrum Paryża. Wieczorne spacery, z powodu 30 stopniowych upałów były bardzo atrakcyjnym elementem naszej wycieczki.ceny w Paryżu znaaaaacznie różnią się od cen, do których się przyzwyczailismy. Zwykła butelka wody (1,5l.) kosztuje tam około 1,5 euro.
Pieniądze bardzo szybko się wydaje. Bagietka wprawdzie kosztuje około 80 eurocentów, jednak np. obiad (na któryn pozwoliliśmy sobie tylko raz) w jednej z tysięcy restauracyjek kosztuje około 20 euro. Nie sposób nie wspomniec tu o tym, że kieliszek wina, podany do obiadu wyłączył mnie na kilka godzin nastęnego ranka z zycia, a pizza zamówiona w ogrodach wersalu, wzbudziła sensacje u Bartka. :( Nigdy więcej wina w Paryżu!Jedna z wieczorny wycieczek, gdy sie rozdzieliliśmy z Bartkeim zaprowadziła mnie na stację metra Nation. Z legitymację wystawioną przez odpowiednie władze siedział przy wejściu na peron hiszpański artysta. Grał muzykę klasyczną, której możecie posłuchać w podcaście. Camilo, już chyba wyjechał z Paryża, mówił, że jedzie do Hiszpanii do chorej Mamy.

Wszystkiego nie opowiem. Przy okazji warto powiedzieć ile kosztuje kawiarenka internetowa. Mało jest takich, które na prawdę są dobrze wyposażone. Ceny też są bardzo różne. Ale my znaleźliśmy taka za 3 euro za godzinę. Szkoda, bo chciałoby się podczas wyciaczki na bieżąco umieszcać z djęcia w blogu.
Pod mostem przy katedrze Notre Damme, spotkałem kolejnych muzykujących ludzi. Zespół w niezwykłym składzie dopiero ćwiczył wspólne występy, ale zgodzili się wykonanie jednego nagrania dla podcastu.O dziwo, nie spotkałem żadnego francuza grającego w Paryżu. Bardzo dużo osób przyjezdnych. Był nawet zespół z Mongolii, który wykonywał pod Centrum Pompidou tradycyjne Mongolskie pieśni.
Jak są niezwykłe ich głosy, możecie posłuchać w audycji.Odwiedziliśmy muzeum niezwykle lubianego przez Bartka artysty - Picassa. Szczególnie ppodobały mi się ścienne malowidła dwóch grajków. Może kiedyś uda sie to cudo skopiowac na ścianie?
O plaży nad sekwana słyszałem, ale przed Luwrem?
Katedra Notre Damme przywitała nas dźwiękami chóru. Niestety zwiedzający tyle robili szumu nogami i innymi odgłosami, że cały urok chórarlnych pieśni prysł. Pozostało wspomnienie i ten mały obrazek.
W Paryżu ludzie nauczyli się posługiwac prywatnymi środkami transportu, które nie zabierają tak dużo miejsca, jak samochody ososbowe. Na każdym rogu poprzypinane były do barierek motory, rowery i skutery.
A to wspomniana już plaża nad Sekwaną. Bardzo fajne było zejście na tą plażę, pod rozpylaną mgłą chłodnej wody. W upale przyjemność nie do pogardzenia.
Występy ulicznych artystów naciągaczy nie zdarzały się zbyt często. Program wystęu tych ludzi dość ubogi, ale przyciągnął turystów znajomym językiem angielskim.Droga powrotna zawsze jest przyjemna. Wszędzie dobrze... O dziwo tym razem, w przeciwieństwie do poprzedniego pobytu nie miałem takiego poczycia duszności i tęsknoty za Polską. Może to efekt naszego wejścia do Unii?
Opis dotyczy kolejnego odcinka, przygotowywanego do wydania na sierpień 2006.