17.10.2006

Flickr

This is a test post from flickr, a fancy photo sharing thing.

10.10.2006

Pożegnanie z bloggerem

Muszę się pożegnać z bloggerem. Ma jeszcze wiele niedoskonałości i takich utrudniających codzienne życie błędów. W sumie mi się podobał, ale mam teraz lepsze rozwiązanie - www.pozytywnezacisze.pl które przeszło ostatnio duże zmiany. Tam będą kolejne posty i blogi, a także zdjęcia. Zapraszam

7.10.2006

Pamiątka z Paryża

Wreszcie jest dłuuugo oczekiwany nowy podcast. Dziś udało mi sie skorzystać z czasu jaki sobie wygospodarowałem na przygotowywanie audycji. Zapraszam do wysłuchania 8 odcinka Pozytywnego Zacisza. Poprzednie zdjęcia znajdziecie tutaj

3.10.2006

XV Finał

Właściwie rusza powolutku XV Finał Wielkiej Orkiestry Światecznej Pomocy. Brałem udział w XIV finale, o czym możecie posłuchać w 5 podcascie. Atmosfera niesamowita, przyjaźń i wspólny ważny cel jednoczą młodych, starych, dzieci i rozszalałych nastolatków. Dziś wybrałem się do głownego sztabu WOŚP i nagrałem krótki wywiad z Jurkiem Owsiakiem. To już widoczny pierwszy efekt moich kombinacji w celu uzyskania większej ilości czasu na produkowanie audycji. Wkrótce, myślę, że już pojutrze podcast znajdzie się w internecie. Jurek mówi w nim jak założyć sztab WOŚP, gdzie wysłać dokumenty, skąd je pobrać itp. Zapraszam

No i proszę już dziś (4.10.2006) podcast jest już na serwerze.
http://media.libsyn.com/media/pozytywnezacisze/wosp-06-10-07.mp3

29.09.2006

Moje starania przynoszą efekty


Zdaje się, że wreszcie uda mi się rozwiązać problem braku czasu na zajęcie, na które chciałbym poświęcić więcej czasu. Udało mi się wygospodarować dwa razy w tygodniu po około 4 godziny. Teraz wystarczy zadbać, żeby inne zajęcia nie wepchnęły mi sie w ten czas i być może niedługo będziecie mogli posłuchać spóźnionych, ale mam nadzieję ciekawych podcastów. Wycieczka do Paryża czeka pierwsza w kolejce. Później wycieczka do Wilna. Niezwykłe to miejsce i takie bliskie nam Polakom. Właściwie czuliśmy się tam jak u nas w Polsce. Potem jeszcze podcast muzyczny. Z podsafe uzbierało mi się tyle niezwykle ciekawych nagrań, że chyba musze popełnić coś takiego jak podcast muzyczny. No i na razie ostatni z planów to podcast o przedstawieniu w Teatrze Rampa, w którym wystąpiła moja córeczka Tosia. A później zobaczymy co życie przyniesie. Ach tak by się marzyło robić jeden podcast tygodniowo...

23.09.2006

Tintilo czyli brzęczydełko

Teatr Tańca i Muzyki Tintilo (w języku esperanto znaczy to "brzęczydełko") wystawił we wrześniu znakomite przedstawienie pod tytułem "Przygody Sary". Premiera miała miejsce 20 i 21 września. Dwa razy, bo główna rolę grają na zmianę dwie dziewczynki. Tosia Kozielska i Julia Tomaszewska. To prawda, Tosia to moja córeczka. Bardzo zdolna córeczka i zagrała rewelacyjnie. Nie spodziewałem się, że drzemią w niej takie talenty. Wspaniale jest uczestniczyć w jej zaangażowaniu i widzieć jak wielką radość sprawia jej występowanie na scenie. Cały zespół Tintilo jest na prawdę zespołem wspaniałych dzieci, które pod okiem profesjonalistów choreografów, nauczyciela śpiewu, i czuwającej nad całością pani Teresy mogą zrealizować swoje ambicje. Rozwinąć się twórczo i dać innym wiele wzruszeń, które zmuszaja do zastanowienia nad rzeczywistością.

"Przygody Sary" to adaptacja do musicalu znanej powieści Frances Hodgson Bernett "Mała Księżniczka". Ta bardzo trudna forma, wymagająca od aktorów nie tylko gry scenicznej, ale i śpiewu i tańca nie przerosła młodych i utalentowanych wykonawców. Mogłem dwukrotnie oglądac ten musical, a piosenek wysłuchałem wielokrotnie. Za każdym razem więcej łez wylewam nad losem biednej małej dziewczynki. Takie rozrzewnienie chyba możecie zrozumieć, szczególnie gdy ze sceny padaja słowa: "...tatusiu! tatusiu! gdzie jesteś?". Szkoda, że nie znalazł się ktoś, kto wsparłby finansowo to przedsięwzięcie. Być może nie jest to opłacalne? Tintilo jest samofinansującym się przedsięwzięciem. Rodzice opłacają zajęcia swoich dzieci, a dochód z przedstawień pokrywa koszty wynajęcia sali teratralnej. Rodzice angażują się szyjąc kostiumy, przewożąc dekoracje, montując dekoracje i poświęcając swój czas na wiele zajęć, bez których przedstawienie nie mogłoby dojść do skutku. Kiedyś, gdy widziałem dzieci występujące na scenie miałem poczucie, że są do czegoś zmuszane, do pracy ponad sily. Po obserwacjach mojej córeczki widzę jaką radość może przynosić taki wysiłek.


Ten wysiłek zwraca się do niej, gdy podczas spektaklu publiczność skanduje jej imię i żywiołowo reaguje na to co dzieje się na scenie. To wszytsko nie sposób opisać. Przedstawienie wystawiane jest na deskach Teatru Rampa. Trudno je zobaczyć, bo poza dwiema premierami, które odbyły się 20 i 21 września o godzinie 19, zespół będzie występował dla szkół o 10 i 12. I tylko przez rok. Jeśli jednak ktoś z Was miałby możliwość obejrzeć przedstawienie to gorąco polecam.

16.09.2006

Satysfakcja - ważna rzecz

Są takie dni w pracy, gdy zdjęcia są nadzwyczajne. To bardzo ważne dni, dają siłę na te pozostałe, kiedy nie dzieje się nic nadzwyczajnego i robię jak zwykle piękne zdjęcia...


Przyjemnie się je robi, jeszcze przyjemniej ogląda, a wspaniale jest, gdy mogę się nimi podzielić z Wami, gdy rodzice zgodzą się na ich publikację.


Niedługo więcej zdjęć znajdzie się w galerii firmowej pod adresem: http://foto.evt.pl/. Przymierzam się też do wprowadzenia nowej usługi, tak zwanej fotoksiążki, szczegóły na stronie: http://fotoksiazka.pl/. Muszę jednak znaleźć kogoś kto pomógłby mi z graficzną stroną takiego przedsięwzięcia. W grafice jestem kiepski.

8.09.2006

Obrazy jesienią malowane


Zaczyna się pora najbardziej malownicza i najbardziej sentymentalna. Jesień daje już o sobie znaki. Kolory lata, bardziej dojrzałe okraszone deszczem wieczornego opadu. A jesień w miescie ma też swoje piękne kolory. Światła ulicy, neonów, błyszczaca nawierzchnia, krople deszczu na szybach. Czysty impresjonizm. To takie chwile, gdy łatwiej docenić dobrodziejstwa cywilizacji. Oglądać takie obrazy z poziomu zimna, mokrości i dalekooddomuizmu to nic przyjemnego. Jednak zza szyby samochodu, w którym ciepło reguluje się pokrętłem i na głowę nie pada to właśnie to, dzięki czemu lubię jesień. Nawet mógłbym polubić Zimę. Może w tym roku uda mi się ponownie.

7.09.2006

Nadgryziony Księżyc

Właśnie przetacza się po nieboskłonie nadgryziona tarcza Księzyca. Prawdopodobnie w proteście przeciw odrzuceniu roszczeń Plutona do tytułu planety. Ciekawe co na to astrolodzy. Będą chyba musieli zrewidować wszystkie horoskopy, a może byli w stanie przewidzieć takie odrzucenie Plutona? Nie ma się o co martwić, skoro wcale nie tak dawno poradzili sobie z odkryciem Plutona i uznaniem go za planetę, zapewne teraz dowiemy się, że to nie ma kompletnie znaczenia... No własnie, może lepiej byłoby wiedzieć, że to jakieś złe duchy zjadają tarczę pojawiającą się nad płaską Ziemią. Czy tak wiele jest pożytku z tej wiedzy o zachowaniach ciał niebieskich? Za kilka milionów lat Księżyc oddali się od Ziemi tak bardzo, że stracimy go z orbity. To co będzie się wtedy działo, to kompletne zamieszanie. Oś Ziemi przestanie być, tak jak teraz w jednym położeniu. Bieguny będą się przemieszczać jak w kalejdoskopie, pory roku przestaną istnieć. Kilka milionów lat... a cywilizacja, taka jaką znamy i uznajemy za coś oczywistego trwa zaledwie kilka tysięcy lat.

30.08.2006

Ciągły brak czasu

Czy to choroba? Stan umysłu? Tak naprawdę to nie czuje się z tym źle. Nie jest to też może aż tak bardzo dokuczliwe jakby wskazywał na to tytuł. Tutaj sa meble do skręcenia, tam ściana do pomalowania, praca do wykonania, podatek do zapłacenia, opona do napompowania, telefon do naładowania... Drobiazgi. Takie drobiazgowo zajęte dni mogą byc dość nudne. Zawsze jednak w takich chwilach można coś wykombinować. Coś takiego, co wyprowadzi z tunelu rutyny na brzeg słonecznej plaży nowych pomysłów. Nie wiem, kiedy uda mi się nagrac paryski odcinek. Właściwie wszystko już mam. Brakuje czasu... A świadomość, że mam coś fajnego do zrobienia, tylko "jeszcze nie teraz" jest takim wspaniałym wątkiem prowadzącym poprzez drobiagowo zajetą rzeczywistość. Książki, które stoją na półce i czekają na przeczytanie będą musiały poczekać. Na razie zrobię sobie herbaty.

2.08.2006

Awarie elektryczne

Zaczęło sie od magnetowidu. Latały śnieżące paski wzdłuż ekranu. Czyszczenie kasetą czyszcząca pomogło na kilka godzin. Teraz jest tak samo. Zasilacz w komputerze zaczął iskrzyć, trzeba było wymienić, bo to grozi poważnymi konsekwencjami. Może popalić wnętrzności. No i dziś wieczorem wysiadło nam w mieszkaniu zasilanie. W skrzynce prądowej dwa kabelki tak sie miały ku sobie, że smażyły się równo, a próba ich rozdzielnienia zakończyła się zwarciem, którego efektem była awaria w całej klatce. Sąsiedzi powychodzili na korytarz i zaczęli się integrować. Harison Ford musiał poczekać na przyjazd elektryka. Elektryka prąd nie tyka. Palcami pomacał przewody, które niedawno spowodowały tak poważne zwarcie... Najlepszy dowód, że wszystko dobrze się skończyło to to, że teraz piszę.

30.07.2006

Paryż 2006 - niespodziewana wycieczka


W Paryżu bliśmy z moją żona Dorotką 9 lat temu. Teraz nadludzkim wysiłkiem udało nam się zdobyć dość tanie bilety lotnicze, ale wcale nie taniej linii lotniczej Air France. Tanie linie proponowały znacznie wyższe ceny. Podobno to specyfika letnich lotów. Dwa bilety w obie strony kosztowały około 1300 zł. Sam lot nie bardzo różnił się od tego jaki wykonaliśmy w zeszłym roku do Pragi. Może w powrotnej drodze pilot był bardziej agresywny. Szybciej się wznosiliśmy i szybciej zniżaliśmy lot przy podejściu do lądowania w Warszawie. Prawdopodobnie z tanimi liniami nie wylądowalibyśmy na lotnisku Charlesa De Gaule'a oddalonego o 23 km od Paryża.


Różnica była jeszcze jedna. Dostaliśmy darmowe śniadanko, bardzo smaczne croissanty z ciasteczkami owocowymi. Kawa, i herbata. Obsługa taka sobie. Co ciekawe, zamawialiśmy bilety przez internet. Kupowanie biletów w ten sposób nie różni się wiele od kupowania biletów do kina. Mozna nawet wybrac miejsce do siedzenia. Na 24 godziny przed odlotem otrzymałem do skrzynki e-mailowej informację o możliwości wydrukowania biletu. Ok, wydrukowałem i byłem pewien, że na lotnisku dostane jakiś "prawdziwy" bilet. A tu miła niespodzianka. Kolejka do odprawy bagażowej dla osób, które kupiły bilety w "normalny" sposób była znacznie dłuższa niż dla tych, którzy mieli bilet w internetu. Przy stanowisku dla internetowców nie było nikogo. Dodatkowo okazało się, że mając tylko bagaż podróżny możemy udać się już do odprawy paszportowej. Bilet, który sobie sam wytdrukowałem okazał się jedynym biletem na przelot. Takie małe dobrodziejstwa nowej komunikacji. Zresztą tak samo było w drodze powrotnej. W kawiarence internetowej wydrukowaliśmy wazny bilet na powrót.

Z lotniska dojechaliśmy do Gare Du Nord kolejką RER. Niesttey musieliśmy potem jeszcze raz przeboleć strasznie wysoką opłate 8 euro za jeden bilet. Nie udało nam się znaleźć tańszego środka lokomocji, którym można dostac się do centrum. Zdaja się, że autobus nr 350 móglby nas zawieźć, zle nie mieliśmy czasu na eksperymenty. W kolejce za to moglem już wykonac pierwsze nagranie muzyczne. Wiązanke francusko-międzynarodową zaprezentował nam ten młody człowiek z akordeonem.

Metro to najważniejsza metoda poruszania się po Paryżu. Koszystaliśmy kilkakrotnie z autobusów, ale jednak Metro, które ma 14 linii jest niewatpliwie najsprawniejsze. Tylko raz zdarzyła się awaria zasilania. Bartek przeżył chwile grozy w podziemiach, gdy wyłączono światło i kolejka zatrzymała się na kilka minut.
W ciągu półtorej godziny dojechaliśmy do Hostelu Richard Lanoir (znaleziony przez serwis Hostel World), w którym właściwie tylko spaliśmy przez tych kilka dni. Hostel to taki hotel tylko o znacznie obniżonych standardach. Mieliśmy wynajęty pokój 3 x 3 metry z dużym podwójnym łóżkiem (nowy materac) i umywalką. Prysznic, bez którego nie poradzilibyśmy sobie na pewno, był pietro niżej i czynny tylko do północy. Ciepła woda jednak była zawsze.
Jedyną niedogodnościa naszego pokoju było tyko 96 schodków do pokonania przy każdym powrocie. 5 wysokie piętro. Pokój był w miate cichy i przytulny. Takie warunki zupełnie nam wystarczały. Dużą zaletą naszego miejsca nocowania było niewątpliwie położenie. Mogliśmy po wyjściu rano około 9, wrócić w połowie dnia (około 18), chwilę odpocząć i ponownie byliśmy w centrum Paryża. Wieczorne spacery, z powodu 30 stopniowych upałów były bardzo atrakcyjnym elementem naszej wycieczki.
ceny w Paryżu znaaaaacznie różnią się od cen, do których się przyzwyczailismy. Zwykła butelka wody (1,5l.) kosztuje tam około 1,5 euro. Pieniądze bardzo szybko się wydaje. Bagietka wprawdzie kosztuje około 80 eurocentów, jednak np. obiad (na któryn pozwoliliśmy sobie tylko raz) w jednej z tysięcy restauracyjek kosztuje około 20 euro. Nie sposób nie wspomniec tu o tym, że kieliszek wina, podany do obiadu wyłączył mnie na kilka godzin nastęnego ranka z zycia, a pizza zamówiona w ogrodach wersalu, wzbudziła sensacje u Bartka. :( Nigdy więcej wina w Paryżu!
Jedna z wieczorny wycieczek, gdy sie rozdzieliliśmy z Bartkeim zaprowadziła mnie na stację metra Nation. Z legitymację wystawioną przez odpowiednie władze siedział przy wejściu na peron hiszpański artysta. Grał muzykę klasyczną, której możecie posłuchać w podcaście. Camilo, już chyba wyjechał z Paryża, mówił, że jedzie do Hiszpanii do chorej Mamy.

Wszystkiego nie opowiem. Przy okazji warto powiedzieć ile kosztuje kawiarenka internetowa. Mało jest takich, które na prawdę są dobrze wyposażone. Ceny też są bardzo różne. Ale my znaleźliśmy taka za 3 euro za godzinę. Szkoda, bo chciałoby się podczas wyciaczki na bieżąco umieszcać z djęcia w blogu. Pod mostem przy katedrze Notre Damme, spotkałem kolejnych muzykujących ludzi. Zespół w niezwykłym składzie dopiero ćwiczył wspólne występy, ale zgodzili się wykonanie jednego nagrania dla podcastu.
O dziwo, nie spotkałem żadnego francuza grającego w Paryżu. Bardzo dużo osób przyjezdnych. Był nawet zespół z Mongolii, który wykonywał pod Centrum Pompidou tradycyjne Mongolskie pieśni. Jak są niezwykłe ich głosy, możecie posłuchać w audycji.








Odwiedziliśmy muzeum niezwykle lubianego przez Bartka artysty - Picassa. Szczególnie ppodobały mi się ścienne malowidła dwóch grajków. Może kiedyś uda sie to cudo skopiowac na ścianie?
O plaży nad sekwana słyszałem, ale przed Luwrem?
Katedra Notre Damme przywitała nas dźwiękami chóru. Niestety zwiedzający tyle robili szumu nogami i innymi odgłosami, że cały urok chórarlnych pieśni prysł. Pozostało wspomnienie i ten mały obrazek.
W Paryżu ludzie nauczyli się posługiwac prywatnymi środkami transportu, które nie zabierają tak dużo miejsca, jak samochody ososbowe. Na każdym rogu poprzypinane były do barierek motory, rowery i skutery.
A to wspomniana już plaża nad Sekwaną. Bardzo fajne było zejście na tą plażę, pod rozpylaną mgłą chłodnej wody. W upale przyjemność nie do pogardzenia.
Występy ulicznych artystów naciągaczy nie zdarzały się zbyt często. Program wystęu tych ludzi dość ubogi, ale przyciągnął turystów znajomym językiem angielskim.
Droga powrotna zawsze jest przyjemna. Wszędzie dobrze... O dziwo tym razem, w przeciwieństwie do poprzedniego pobytu nie miałem takiego poczycia duszności i tęsknoty za Polską. Może to efekt naszego wejścia do Unii?
Opis dotyczy kolejnego odcinka, przygotowywanego do wydania na sierpień 2006.

Nowa audycja już dziś

Trochę zamieszania w życiu no i czas przesunął się niepostrzeżenie o kilka tygodni. Trudno pisac codziennie, gdy dzieją się rzeczy, o których nie można jeszcze powiedzieć nic pewnego. Jedno jest pewne, dziś musze nagrać kolejny odcinek. Wprawdzie materiały mam już od jakiegoś czasu, jednak dopiero dziś moge spokojnie usiąść przed mikrofonem. Na razie przygotowuję audycję w ten sposób, że po umieszczeniu w kolejności wszystkich materiałów siadam przed mikrofonem i nagrywam chyba najważniejszą część podcastu, czyli to co zespaja ze sobą wszystkie elementy audycji. Jak to jest trudne (choć z czasem coraz łatwiejsze) wie każdy, kto próbował.

Właściwie, po raz pierwszy mam juz prawie gotowe materiały do kolejnego podcastu. Odcinek 8 będzie w wiekszości zawierał wspomnienia z pobytu w Paryżu. Dziś, jeszcze przed nagraniem 7 odcinka umieszczę wszystkie zdjęcia z Paryża, które związane będa z kolejną audycją. Nie warto czekać, bo wspomnienia łatwo się zacierają.

7 odcinek Pozytwynego Zacisza powinien być w sieci już dziś przed północą.

4.06.2006

Podcasting - nieślubne dziecko Internetu i Radia.

(artykuł napisany dla Radio Newslettera)

Pokusić się o ocenę, lub analizę tak nowego zjawiska jakim jest podcasting, byłoby szaleństwem. Artykuł ten jest zatem jedynie zapisem kilku refleksji, które mnie naszły podczas obserwacji tego niezwykłego zjawiska od jego powstania niespełna dwa lata temu.

"Mamy do czynienia z niezwykłym zjawiskiem. Oto Radio, które od początku swojego istnienia znajdowało się pod nadzorem osób odpowiedzialnych za treści przekazywane na antenie, wymyka się spod kontroli, wpadając w ręce każdego, kto chce się wypowiedzieć publicznie. Niezależnie od tego czy ma coś do powiedzenia, czy też nie" (tłumaczenie wstępu do pierwszych podcastów Adama Curry).

Bez koncesji, bez szefów, bez kontroli i nadzoru. Co więcej, bez wysokich kosztów technicznych i konieczności budowania skomplikowanych urządzeń, a także nawet bez studia z prawdziwego zdarzenia, na naszych oczach, a raczej uszach powstaje coś nowego. Podcasting. Od trzech lat z uporem maniaka Adam Curry (http://www.curry.com), natchniony wizjoner, buduje mające wiele wspólnego z radiem nowe medium.

Jak grzyby po deszczu powstają nowe audycje, tworzone przez zapaleńców, hobbystów, amatorów. Coraz częściej podcastingiem zajmują się też profesjonaliści.

Audycje tworzone w ten sposób, umieszczane są w internecie w postaci plików mp3. To podstawowa różnica posługującego się tym samym co w radiu narzędziem komunikacji (jakim jest słowo mówione) podcastingu. Ulotny przekaz radiowy, wymagający odbioru w czasie nadawania, został uwiązany i dostępny jest teraz na życzenie. O każdej porze dnia i nocy. Od momentu publikacji staje się zapisaną treścią, podobnie jak kiedyś zapis literowy wypowiadanych słów lub myśli. Historia cywilizacji naznaczona jest momentami przełomowymi, które za każdym razem wiązały się ze słowem. Wynalezienie słowa, później zapis literowy słowa, następnie umożliwiający masowy dostęp do tego słowa wynalazek Gutenberga. W końcu radio i telewizja. Za każdym razem zmieniały świat nie do poznania. Bardzo ciekawe rozważania na ten temat snuje w swej książce Paul Levinson ("Miękkie ostrze, czyli historia i przyszłość rewolucji informacyjnej" - 2006 Muza SA).

Czy podcasting jest równie rewolucyjną zmianą? Dziś wydaje się, że nie. Trudno jednak przecenić możliwości, jakie niesie ze sobą ten rodzaj komunikacji między ludźmi. Radio w obecnej formie nie dociera do niszowych odbiorców. W ostatnim czasie pogoń za zyskami z reklam i wiążący się z tym pożądany wzrost ilości słuchaczy, powoduje usuwanie z radia audycji, prezentujących wysokie walory kulturalne, zagadnienia lokalne, specjalistyczne poglądy i wybitne osobowości różnych dziedzin życia. Dotyczy to w równym stopniu stacji komercyjnych i radia publicznego. Żaden szef takiej stacji nie zgodzi się na prezentację audycji, która będzie interesowała zaledwie promil grupy docelowej, według której sformatowany został profil stacji.

Jeśli tak, to jak wykorzystać ten nowy wynalazek w obecnej działalności radia? Czy może on przynieść radiu jakieś korzyści? Przykładem, jak w przypadku innych przedsięwzięć może być BBC, które od wielu lat proponuje odsłuch audycji z opóźnieniem (w wybranym przez odbiorcę czasie) a ostatnio wprowadziło na swoje strony internetowe nowe audycje, tworzone wyłącznie jako podcasty. Takie podcasty można od zaraz tworzyć z emitowanych audycji słownych. Nakłady finansowe takiej operacji są niewspółmiernie małe do efektów jakie można w ten sposób uzyskać. Umieszczenie ich na serwerze spowoduje sięgnięcie do nich osób, które w czasie nadawania nie mogły słuchać "na żywo" i może w efekcie zwiększyć przywiązanie słuchacza do stacji, lub audycji.

W czym podcasting nie będzie w stanie zastąpić radia? To niewątpliwie informacje podawane "na żywo", bezpośredni przekaz, relacja z miejsca zdarzenia i komunikaty, które wymagają natychmiastowego upublicznienia.

Co jest przewagą podcastingu nad przekazem radiowym? Znacznie większe zaangażowanie słuchacza w odbiór przekazu. Odbiorca wybiera moment, kiedy słucha i słucha w całości, bo skoro wybrał, to znaczy, że go interesuje. Co za tym idzie znacznie większa siła przekazu, z powodu możliwości odsłuchania audycji w czasie wybranym, oraz możliwości powtórzenia emisji. Słuchacz ponadto, może pominąć fragment, który go nie interesuje. Kolejną przydatną cechą podcastingu jest znakomita możliwość zmierzenia liczby odbiorców, ich miejsca zamieszkania i innych parametrów, których uzyskanie umożliwia internet. Na pewno wszystkie te cechy będą nie bez znaczenia dla firm, które zechcą wykorzystać tę nową formę radia do reklamowania swoich produktów.

Można oczywiście udawać, że podcastingu nie ma, twierdzić, że szybko się skończy. Prędzej jednak chyba skończą się ci, którzy tak myślą.

30.05.2006

Pralka na codzienną bieliznę

Wymyśliłem dziś pralkę na bieliznę. Dla kawalera, albo niekoniecznie. Pralka byłaby wyjątkowo mała i zapewnialaby cały proces prania - od wyprania do wysuszenia. Pojemność pralki byłaby na prawdę bardzo mała, tak żeby można było wyprać tylko jeden komplet bielizny. Slipy, skarpety i ewentualnie podkoszulkę. W końcu chyba to nie jest taki wielki problem skonstruować taką pralkę, a klientów byłoby pewnie dość dużo. Wieczorem, przed snem wrzucasz do pralki bieliznę, a rano już możesz się w nią ubrać. Wygodne, oszczędne, ekonomiczne. Ktoś kupuje? Nawet jutro.

23.05.2006

Ociosek kontra Planeta Małp

Wczoraj oglądałem dwa filmy w TV. Diametralnie różne. Planeta Małp z 2001 roku. Film amerykański, wysławiający system wojskowy armii USA i czeski film p.t. Otik, czyli Ociosek. Film kompletnie nieprzewidywalny, o niezwykłej poetyce i zaskakujących zwrotach akcji. O ile w Planecie Małp wiadomo było od początku, że armia USA potrafi wprowadzić demokrację, wolność i niepodległość nawet na odległej planecie rządzonej przez małpy o tyle Ociosek, który był dramatem komediowym wciągał swoją nieprzewidywalnością i szokującymi wymysłami małej dziewczynki. Ten scenariusz chyba inspirowany był jej opowiadaniem. Bardzo świeży, odważny, kontrowersyjny obraz. Nowe kino. Już miałem okazję obejrzeć jeden obraz tego nowego czeskiego kina. Był to Rok Diabla. Film, pseudo dokument o Jaromirze Nohavicy, charyzmatycznym bardzie czeskiej sceny muzycznej. A jeszcze wcześnie dość glośny swego czasu film pt. Samotni. Kto by powiedział, że czeskie kino stanie się takim zjawiskiem? Powiedzenie "czeski film - nikt nic nie wie" traci swój charakter. Można powiedzieć, że nadal nie bardzo wiadomo o co chodzi, ale teraz ta abstrakcja nabiera nowego sensu. Szkoda tylko, że tak mało tych produkcji naszych sąsiadów możemy oglądać w telewizji.

21.05.2006

Folk is the new black


Folk is the new black - to tytuł przebojowej piosenki z nowego albumu Janis Ian (ostatnia audycja). Troche musiałem poszperać, żeby sie dowiedzieć o co chodzi. New Black to dość nowy termin oznaczający coś "trendy". Czyli po prostu w przenośni "nowy czarny". Bo czarny jest przecież najpoularniejszym z kolorów. A więc janis Ian twierdzi, że Folk jest nowa modą. To ciekawe, bo u nas tez ostatnio dużo się mówi o "Nowej Tradycji". Muzyka ludowa w nowych opracowaniach, zaczyna interesować coraz to nowych, młodych wykonawców. Jednym z zespołów, które ostatnio miałem okazję zobaczyć na żywo jest zespół Dautenis. W Porcie Czerniakowskim odbył się niezwykły koncert tego zespołu. W zupełnie wydawałoby się miejscu w samym centrum Warszawy, na przedłużeniu ulicy Łazienkowskiej (tuz przy moscie Łazienkowskim) swoje miejsce znalazło kilku młodych ludzi, którzy postanowili zwrócić uwagę na problem zagospodarowania Wisły, jej nabrzeży i starych, rzadko używanych już portów. Tworza fundację "Ja Wisła". Na koncert przyszło kilkanaście osób. Miejsca siedzące znajduja się na ziemi, więc nalezy zabrać ze sobą. Scena zorganizowana na starej, ponad 60 letniej barce wyciągniętej prawie na brzeg, naprzeciw barki ustawione stanowisko z mikserami. Nagłosnienie, może nie rewelacyjne, ale zupełnie wystarczające. Wokół zatoczki ustawione czerwone znicze nadały koncertowi przepiękną oprawę. Będziecie mogli posłuchać w najbliższym podcascie, chociaż takiej muzyki słucha się najlepiej na żywo. Nagrania zespołu wykonane w studiu Polskiego Radia nie brzmią tak dobrze, jak zespół podczas koncertu. No i proszę jak można zrobić z niczego coś. W soboty po zachodzie słońca odbywaja się koncerty muzyczne, a w niedzielę seanse filmowe. Następnym razem wybiorę się na rowerze.

17.05.2006

Puzzle ułożone. Zapraszam do słuchania

To zabawa, na którą zawsze miałem ochotę. Żmudna praca, po to, by zobaczyć obraz całości. Czasochłonna, czasem denerwująca, ale generalnie przynosi satysfakcję. Można się cieszyć tak na prawdę nie wiadomo z czego. Moje puzzle, którymi ostatnio się bawię miały niestety braki. Źle powiedziałem, nie tyle braki co to taki specjalny rodzaj puzzli. Utrudnienie polega na tym, że niektórych kawałków układanki nie ma. Trzeba je sobie najpierw wyobrazić, potem narysować no i oczywiście muszą pasować. Często o tym, czy pasuje taki kawałek można się dowiedzieć po obejrzeniu calości. Łatwa sprawa, gdy mamy do cznienia z na przykład niebem. Wtedy wiadomo, że brakujący puzzel ma wyglądać tak jak sąsiadujące. Można jednak namalować na takim kawałku ptaka, który wzbogaci obraz. Czy to można nazwac dziełem sztuki? Na puzzlach są zazwyczaj dość kiczowate obrazki, a czy to co robię to sztuka? Nie mnie oceniać.
Wszystko już posklejane, polakierowane, opisane i wrzucone na serwer.

15.05.2006

Bądź asertywny

Asertywność rozumiem jako docenianie swojej wartości, ważności. Wiadomo, że świat nie kreci się wokół nas, czy wokół mnie. Chociaż kiedyś, w dzieciństwie miałem takie podejrzenia. Wpadła mi kiedyś do głowy taka myśl: a może to jest tylko jakaś projekcja, przygotowana specjalnie dla mnie i jak się odwracam, to wszystko znika, albo aktorzy robią zupęłnie inne rzezczy? Coś w tym jest. O tym dowiedziałem się poznając różne poglądy filozoficzne. W każdym razie na przypadek na przykład zapomnienia czegoś, można spojrzeć na różne sposoby. Przykładowo dziś zapomniałem do pracy wziąć długopisu. Dlaczego zapomniałem? Skleroza? Roztargnienie?

Mógłbym powiedzieć: Moja wina. Wystarczyło sprawdzić w porę, albo położyć go na miejscu. Wtedy rzuciłby się w oczy i na pewno zabrałbym go ze sobą. Trochę mi jednak to nie pasuje, że to moja wina. Długopis mógłby też wykazać trochę dobrej woli i przypomnieć o sobie w porę, a nie dopiero wtedy jak jestem w pracy, a on leży sobie gdzieś w mieszkaniu. W końcu do tego został stworzony, żeby go wykorzystywać, by był pod ręką. Choćby poprzez elementarny instynkt samozachowawczy długopis powinien chcieć być używanym. Bo przecież, gdybym tak nauczył się żyć bez długopisu, możliwe, że inni też przejęli by moje zachowania i gatunek by zupełnie wymarł. Gatunek długopisów. Więc to również wina długopisu. No bo przecież ja sobie poradzę bez niego, ale on beze mnie nie. Mi to specjalnie nie przeszkadza, że muszę zamiast niego używać na przykład ołówka, kredy, lub w najgorszym wypadku patyka. Wprawdzie pisanie patykiem na wodzie zostawia mizerne ślady i taka twórczość chyba nie może mieć wbyt wielkiego wpływu na otoczenie, jednak jak widać pisanie bez długopisu jest możliwe. Zatem szanowny długopisie, to przez ciebie nie stworzyliśmy koalicji, mi jest teraz znacznie trudniej pisać, ale sobie poradzę. Natomiast to ty jesteś winien temu, że moje pisanie patykiem na wodzie jest mało skuteczne, a ołówek, którego muszę teraz używać można łatwo wymazać. No i zastanów się, czy takie twoje postepowanie nie okaże się dla ciebie zgubne.

14.05.2006

Ślepe uliczki wolności

W czasach dzieciństwa mało się w moim życiu działo. Nieciekawa piaskownica, samochody były nieciekawe, szkoła jak szkoła, nudna. To co było wyjątkowo ciekawe to radio. Radio, w którym słychać było wielki świat. Wielkich Muzyków, wielkie kompozycje. Telewizja miała dwa kanały, radio trzy. Tylko jedna stacja nadawała się do słuchania. Trójka oczywiście. Mimo, że przezyłem przygodę z filmem i w wieku 7, 8 lat występowałem w "Chłopcach z ulicy Brzozowej" i w "Akcji T" w moim życiu w dzieciństwie niewiel sie działo. Rodzice się rozwiedli. Może dlatego? Trzeba było 30 lat, żeby to się zmienio. Teraz dzieje się bardzo dużo. Brakuje czasu. Mimo, że wszystkie zajęcia pracochłonne, a nieciekawe odgarnłałem na bok stale brak czasu. Podobnie jest z miejscem w piwnicy. Niby co jakiś czas wyrzucam z niej rzeczy niepotrzebne, jednak wystarczy kilka miesięcy, żeby znów trudno było się w niej poruszać. Czas zaczął przyspeiszać, tygodnie mijają błyskawicznie i co chwilę można wpaść w pułapkę utraty kolejnych minut, godzin, dni. Takie ślepe uliczki naszej wolności.

13.05.2006

Wino jest po to by je wypić a nie się z nim cackać.

Dziewczyna, która w filmie ma okulary w grubych oprawach, jest dziewczyną brzydką. Często włosy ma zapiete w koński ogon, często patrzy w podłogę i ubrana jest w sposób odstajacy od innych otaczających ją osób. No a tak naprawdę jest to ładna dziewczyna. Brzydkie dziewczyny grają ładne dziewczyny. Czyżby te brzydkie nie chciały grać? Z facetami to już inna sprawa, grają ładni, przystojni, brzydcy, a nawet obrzydliwi. I wcale nie potrzebują zakładać okularów w grubej oprawie. Takie może kompleksy? Że jak się jest brzydką dziewczyną to się nie gra w filmach? Jednym słowem telewizja kłamie.

Dlaczego kucharki w szkole są "przy tuszy"? Mój syn ma ciekawą teorię na ten temat. Prawdopodobnie, za dużo zjadały w restauracji, w której pracowały zanim trafiły do szkoły i teraz muszą pracować w szkole. Mój syn chyba rozumie taką zmianę jako degradację. Ciekawe spostrzeżenie. Rzeczywiście nie przypominam sobie jakiejś szczupłej kucharki. Nawet jeśli nie była "gruba" to na pewno nikt nie nazwałby jej szczupłą osobą. Może to taka choroba zawodowa?
Ja jestem fotografem i rzeczywiście na brak zdjęć nie moge narzekać. Szewc, tylko nie ten przysłowiowy, który chodzi bez butów, pewnie ma butów nadmiar. Może i chirurg plastyczny ma szanse aby być najpiękniejsza osobą? Ciekawe na co polityk mógłby się uskarżać w aspekcie takiego podejścia do sprawy? Może na nadmiar poglądów :)

11.05.2006

Porcelana i wspomnienia.


Ćmielów 1790. Taki napis widnieje na spodzie porcelany, która wpadła mi w oko. Nowego zestawu obiadowego szukałem od ponad 4 lat. Wszystkie wzory, które mi się podobają, znajdują sie w tych droższych sklepach, no i tak do końca to nie to. Kilka dni temu wpadłem przy okazji krótkiej przerwy do sklepu na warszawskim Mokotowie, do Landu. W takich sklepach zwykle nie byłem w stanie znaleźć niczego co byłoby godne uwagi, ale tym razem było inaczej. Zestaw obiadowy okazał się po kilku dniach znacznie ładniejszy, niz przy pierwszym spotkaniu. Podczas krótkiej podróży w internecie okazało się, że na stronie firmy znaduje się informacja, niestety dość skromna dotycząca wzoru, który mi się podoba. Autorem fasonu i zdobienia jest Wincenty Potacki. Próbowałem znaleźć więcej informacji na jego temat, ale okazuje się, że nie ma ich zbyt wiele. Ten fason i zdobienie, które widzicie obok na zdjęciu, został podobno nagradzany, a pochodzi z lat 30 ubiegłego wieku. Wzór niezwykle ładny, powiedziałbym piękny. Coś z secesji, ale takiej póxnej bardzo, ale jeszcez nie art deco. Chyba kupię tez zestaw do kawy.

10.05.2006

Pędzi Wiosna

Wiosna galopuje. Piękna pogoda, niezbyt wysokie temperatury, jasna zieleń. Pięknie jest. Deszcz, jeśli już popada, jest krótki i treściwy. Trawa rośnie błyskawicznie, pyłki pylą, pojawiaja się komary. Otwarte okno przynosi świeży powiew energii powietrznej. A zza okna coraz częściej słychać niefrasobliwą młodzież rzucająca mięsem, wypowiadającą się po łacinie, czy jakkolwiek inaczej nazwać przeklinanie. Może to by i nie przeszkadzało specjalnie, gdyby nie było takie głośne, gdyby nie było tak drastyczne. Przypominam sobie pewne zjawisko, jeszcze z wojska. Kolega z pokoju (16 osobowego) co drugie słowo mówił k... Wcześniej myślałem, że to tylko takie przysłowiowe powiedzenie, on jednak przysłowie zamienił w czyn. Wojsko jakie jest, może nie każdy wie, ale chyba wszyscy się domyślają i specjalnie w takim środowisku to nie przeszkadza. Tutaj, na osiedlu takie zachowanie jest dziwne i przeszkadza. Co można z tym zrobić? Zwrócić uwage oczywiście. W chwilę po tym wysłuchać bełkotliwego wybuchu śmiechu. Nigdy nie przypuszczałem, że moje podejście do takiego problemu, czy zjawiskoa będzie aż tak różne od tego podejścia jakie miałem w młodszym wieku. Pośmieja się rzuca porozumiewawcze spojrzenia i przeklinają dalej. Nic ich to nie obchodzi, że wystawiaja sobie świadectwo kultury, lub jej braku. No bo - co z tego? Działanie na ambicję? Karanie? Straszenie? Co może zadziałać? Podobny problem mamy z podpalaczem. Gniazdko, podpalone, sufit osmalony, ogłoszenie z wypalona dziurą, w piwnicy gazety popalone. Niby nic, ale to chyba może się rozwinąć. Podpalony śmietnik, samochód, mieszkanie? Może panikuję. Może to już strachy wieku średniego? Tylko ciekawi mnie skąd bierze się takie podpalanie? To taka radocha? Żeby coś podpalić? Czy to jakaś choroba? Zboczenie? Myślałem o tym, żeby napisac do tego palanta, który to robi. Tylko co napisać? Co by w niego trafiło? "Za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiadają rodzice", "Podpalaczu - zgłoś się do psychiatry"?

8.05.2006

Plan B

Są sytuacje, kiedy jesteśmy w stanie przewidzieć niepowodzenie naszego działania. Zwykle konstruujemy na takie sytuacje plan awaryjny. Są jednak takie zdarzenia, które wykluczają możliwość wymyślenia takiego planu. Mimo, że sytuacja jest najbadziej przewidywalna w życiu - śmierć. Śmierć każdego z nas wpisana jest w życie. Wiadomo, że nastąpi, wiadomo, że nikogo nie ominie. Nie wiadomo tylko kiedy... Te zaskoczenia są zazwyczaj bolesne. Umierają ludzie starzy, babcie, dziadkowie. Z czasem umierają nasi rodzice, w końcu rówieśnicy. Jeśli pożyjemy dłużej, rówieśników zaczyna brakować, szczególnie tych znajomych. W końcu umierają i Ci, którzy bawili się w piaskownicy, gdy my kończyliśmy studia. Jak jednak żyć, gdy zabraknie drugiej połowy? Jak żyć, gdy dziecku zabraknie Mamy. Jak nadać sens życiu, które tak nagle może się skończyć?
Dziś zmarła Jolka, moja kuzynka z Torunia. Zostawiła męża i dwójkę dzieci. Niecały miesiąc temu miała wypadek samochodowy. Drobne złamianie, chodziła na rehabilitację. Zator. Była... , pozostanie już tylko w pamięci. Niesłychanie miła osóbka niewielkiego wzrostu, rozsiewająca uśmiechy wokół.

7.05.2006

Wilk z lasu


No i stało się. Dwa sny, a właściwie senne koszmary. Czy takie przemyślenia na temat snów mogą prowadzić do wywołania podobnej reakcji? W obu snach ktoś do mnie strzelał z karabinu maszynowego. Trafił dwa razy. Za pierwszym razem mniej celnie, ale chyba śmiertelnie... Obudziłem się. Odetchnąłem. Drugi koszmar był bardziej realny. No kto by powiedział, że drugi raz to też sen? Tym razem seria z karabinu maszynowego przeszyła mi klatkę piersiową nie pozostawiając wątpliwości co do tego czy mam szanse na przeżycie. Nie pomyślałem o całym swoim życiu. Przypomniałem sobie tylko imiona najbliższych i czekałem na to co nastąpi. No i obudziłem się. Niezbyt przyjemne sny. Do czego były potrzebne?

Czy zdarzyło się Wam, żeby ktoś do kogo chcieliście odwiedzić znienacka, ale zastaliście zamknięte drzwi zaprosił Was potem niespodziewanie? W rocznicę śmierci Jana Pawła II postanowiłem odwiedzić mój kościół, do którego w dzieciństwie zaciągała mnie właściwie siłą Babcia. Kościół Wszystkich Świętych na placu Grzybowskim był zamknięty na cztery spusty. Pod kościołem zgromadziło się kilkadziesiąt osób. Pod pomnikiem Jana Pawła II płonęło kilkaset zniczy. Musiałem wrócić do swojej obecnej parafii. A właśnie dziś byłem w kościele Wszystkich Świętych na zaproszenie. Robiłem zdjęcia podczas Chrztu Świętego. Przypadek? Możecie w to wierzyć.


10 km rowerowej wycieczki w okolicach Targówka. Ogródki działkowe, pachnące kwiatki rozrastające się centra handlowe. Nikomu niepotrzebna jednostka wojskowa w środku lasku na Targówku. W tle Niemen i "Sen o Warszawie". Miło spędzonych kilkadziesiąt minut.

6.05.2006

Charaktery - pismo zaskakujące pozytywnie


Wpadły mi w ręce trzy numery pisma "Charaktery". Zaskoczyło mnie tym, że okładka zupełnie nie pasuje do wnętrza. Ale treść oczywiście też zaskakująca. Pozytywnie. Ciekawe tematy psychologiczne i okoliczne. W marcowym numerze, głównym tematem jest sen. Czy sen, marzenie senne, to co nam się śni ma jakiś sens? Pewnie ma skoro istnieje. Czy jednak jest, lub może być dla nas jakąś wskazówką? Jakąś podpowiedzią? Psychologowie nie bardzo wiedzą jak temat ugryźć. Próbują tłumaczyć senne wizje projekcją podświadomości, ukrytych pragnień. Moje sny ostatnio bardzo się uspokoiły. Mógłbym sobie to tłumaczyć na różne sposoby. Większość to jakieś całkiem abstrakcyjne wizje, które po przebudzeniu mają wyraźny sens, natomiast przez swoją nierealność odniesień, powiązań znaczeniowych i absurdalnych przebiegów akcji są przeze mnie szybko zapominane. Zdarzają się jednak takie sny, które pamiętam długo. Właśnie niedawno, no mineło już ponad pół roku wyśniłem sobie środek życia. Jak wygląda środek życia? Poza wizualnym obrazem istniało w tym śnie coś więcej, coś czego nie da się opisać. Więc nie będę próbował. Natomiast wizualnie była to wielka obracająca się po woli rozeta, podobna do róży wiatrów. Olbrzymia, przestrzenna zawieszona w kosmosie, bez początku i końca. Taki sobie środek życia. Nie wiem skąd. Czyżby to miało oznaczać, że będę jeszcze długo żyć? Tylko jak mierzy się długość życia? Wszak dla dziecka jeden rok to niewyobrażalnie więcej niż dla osoby w moim wieku.

5.05.2006

Wkrótce nowa audycja

Ale czas pędzi... Ale nie będę narzekał. U mnie wszystko w porządku. Nowa audycja jest już prawie gotowa. Brakuje tylko miksowania i moich zapowiedzi. To najbardziej pracochłonna dotychczas audycja, bardzo jestem ciekaw jak Wam się spodoba. Jej tematem będzie radio. W takim szerszym ujęciu, które dotyczy również podcastów. Bo cóż to jest podcast? To przecież takie radio przez internet, pozbawione ulotności, podobnie jak słowo zapisane w formie druku. Trzymajcie kciuki, to może w tym tygodniu znajdę czas na skończenie tej audycji.

Miło było obejrzeć videocast Łukasza, popatrzeć na zajawki innych audcyji. Kto się zastanawia nad założeniem własnego podcastu powinien koniecznie obejrzeć.

Dziś właśnie postanowiłem spróbować uruchomić bloga do blogowania... Takiego w formie tekstowej. Blog w formie adudio to nie dla mnie. Nie umiem zrobić takiej audycji, która miałaby formę bloga. Wychowałem się na Programie III Polskiego Radia i sprawia mi wielką przyjemność wykorzystanie wiedzy zdobytej podczas słuchania tych niezapomnianych audycji, których już w radiu nie usłyszycie.

3 maja uruchomiłem nowy projekt pod nazwą Ewizja Targówek . To serwis dla mieszkańców naszej dzielnicy, mający na celu przybliżyć interentowym wyborcom z naszej dzielnicy kandydatów w nadchodzących wyborach do samorządu lokalnego. Jak to zadziała? Nie mam bladego pojęcia, zobaczymy.

Bartek opracował nową wersję Notycji. To niesamowite jak On sobie z tym świetnie radzi. Juz przestałem za nim nadążać. PHP i CSS, a także RSS to pojęcia które szybko wkraczają do projektowania stron www. Najnowszej wersji Notycji używam właśnie w serwisie evt.pl, a wkrótce pewnie uda się zaktualizować Notycję na stronie Pozytywnego Zacisza i wtedy ten blog będzie przeniesiony na te macierzyste strony.

8.01.2006

Konferencja prasowa

Na pierwszej konferencji prasowej poczas tegorocznego XIV Finału Jurek mówił, jak zwykle szybko, ale i radośnie, mimo, że głos już lekko nadszarpnięty. Trzymamy kciuki za ten głos, który dociera na krańce świata. Posted by Picasa

WOŚP

Atmosfera w studiu znacznie rośnie podczas "antenowego wejścia". życzliwi ludzie, różne kultury i ten znak - COEXISTENCE, nowy symbol dialogu międzykulturowego. Autorem tego nowego symbolu jest Polak - Piotr Młodożeniec

WOŚP

Orkiestra składa się z wielu zespołów. Ten zespół grał na początku. Janosik w brawurowym wykonaniu dodał wszystkim energii jednego z aniołów, który zapewne patrzy na nas teraz z wysoka... Posted by Picasa

Wielka Orkiestra Światecznej Pomocy Start

Tak rozpoczął się tegoroczny finał WOŚP. Jurek Owsiak przyleciał na aneilskich skrzydłach do studia nr 5 w budynku Telewizji Polskiej przy ul Woronicza. Niesłychanie zakręcony, pozytywnie naładowany przywódca wielkiego ruchu. Posted by Picasa